22 października 2012

Wróżka

Rozmowa z moim 8-letnim chrześniakiem:
M: Czy zębowe wróżki istnieją?
Ja: Hmm... chyba nie...

.
.
.

Rozmowa z moją siostrą:
A: Co? Powiedziałaś, że zębowe wróżki nie istnieją? Jak mogłaś? To czego uczą Cię na tych studiach?
Ja: Yyy... <???>
A: Przez ostatnią godzinę opowiadałam Marcinkowi, że uczysz się na studiach o zębowych wróżkach i że to one dają mu pieniądze za wyrwane zęby...

Zniszczyć dziecku dzieciństwo... To się nazywa - wyrzuty sumienia stomatologa.

10 komentarzy:

  1. Twoja siostra dramatyzuje. Ja nic nie wiedziałem o zębowych wróżkach i żyje. Swoją drogą nigdy nikt nie dał mi pieniędzy za wyrwane zęby.

    OdpowiedzUsuń
  2. też tego etapu nie zaliczyłem w życiu. może to wg kogoś urozmaica i wzbogaca dzieciństwo ale da się bez tego żyć, spokojnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. I wiesz co właśnie mnie uświadomiłaś że rodzice kantowali mnie na kasę ;( muszę ich z tego rozliczyć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie miałam zębowej wróżki, jak miałam 7 lat to już chciałam być dentystą. Myślę, że Marcinek i tak nie wierzył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzył. Ja też nie miałam zębowej wróżki, za to za lakowanie dostawałam jajka niespodzianki ;)

      Usuń
  5. Jak byłem mały, to nie było nas stać na dentystę. Dostawałem lizaka i musiałem się wgryzać i wyciągać zęby własnoręcznie (własnolizacznie). Jak mi się nie udawało, to odbierano mi lizaka i musiałem dokończyć palcami, a jak się udało, to pozawalano mi dokończyć lizanie. j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam pierwsze zdanie i już wiedziałam, kto jest autorem tego komentarza ;) Boję się zapytać do czego kazano Ci wykorzystywać patyczek od tego lizaka ;)

      Usuń