Rozmowa z moim 8-letnim chrześniakiem:
M: Czy zębowe wróżki istnieją?
Ja: Hmm... chyba nie...
.
.
.
Rozmowa z moją siostrą:
A: Co? Powiedziałaś, że zębowe wróżki nie istnieją? Jak mogłaś? To czego uczą Cię na tych studiach?
Ja: Yyy... <???>
A: Przez ostatnią godzinę opowiadałam Marcinkowi, że uczysz się na studiach o zębowych wróżkach i że to one dają mu pieniądze za wyrwane zęby...
Zniszczyć dziecku dzieciństwo... To się nazywa - wyrzuty sumienia stomatologa.
Twoja siostra dramatyzuje. Ja nic nie wiedziałem o zębowych wróżkach i żyje. Swoją drogą nigdy nikt nie dał mi pieniędzy za wyrwane zęby.
OdpowiedzUsuńteż tego etapu nie zaliczyłem w życiu. może to wg kogoś urozmaica i wzbogaca dzieciństwo ale da się bez tego żyć, spokojnie...
OdpowiedzUsuńI wiesz co właśnie mnie uświadomiłaś że rodzice kantowali mnie na kasę ;( muszę ich z tego rozliczyć!
OdpowiedzUsuńnie zapomnij o odsetkach ;)
UsuńTeż nie miałam zębowej wróżki, jak miałam 7 lat to już chciałam być dentystą. Myślę, że Marcinek i tak nie wierzył.
OdpowiedzUsuńWierzył. Ja też nie miałam zębowej wróżki, za to za lakowanie dostawałam jajka niespodzianki ;)
UsuńJak byłem mały, to nie było nas stać na dentystę. Dostawałem lizaka i musiałem się wgryzać i wyciągać zęby własnoręcznie (własnolizacznie). Jak mi się nie udawało, to odbierano mi lizaka i musiałem dokończyć palcami, a jak się udało, to pozawalano mi dokończyć lizanie. j
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pierwsze zdanie i już wiedziałam, kto jest autorem tego komentarza ;) Boję się zapytać do czego kazano Ci wykorzystywać patyczek od tego lizaka ;)
UsuńBiedny Jędrek... kłamie.
OdpowiedzUsuńJak zawsze ;)
Usuń