19 listopada 2012

Wywiad

Zbieranie wywiadu lekarskiego

Miejsce: szpital
Bohaterowie: G. i Pan P.
Czas: dzisiaj rano

G.: ... pije Pan alkohol?
Pan P.: Okazjonalnie...
G.: Raz w miesiącu?
Pan P.: Niee, no jak każdy... raz w tygodniu.

Dla mnie, dobra okazja to taka raz na kilka miesięcy, ale widać ile ludzi, tyle okazji. Uświadomiło mi to właśnie, że to co dla mnie wygląda jak wygląda, dla kogoś innego może być zupełnie czymś odmiennym.

Asaf Avidan - One day/Reckoning Song

4 komentarze:

  1. Sprzedam Ci taką historię na ten temat.
    -Pije pan alkohol?
    -Nie wcale.
    -A piwo?
    -Dwa dziennie.
    -To czemu Pan kłamie?
    -Jak to piwo to nie alkohol przecież
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz ja (też z dzisiaj, ale inny pacjent):
      ... jak pracowałem jako kierowca to piłem co najmniej 2 piwa dziennie, teraz tylko jedno, bo jeżdżę na wózku inwalidzkim...

      Wolałabym nie spotykać takich kierowców na swojej drodze...

      Usuń
    2. Oj tak jest. Ja osobiście miałam takową sytuację w domku. Mówiłam nie raz matuli czy tacie, że przesadzają z piwami. Bo 6 i więcej dziennie to jest przegięcie zdecydowane (chyba, że się nie znam?). I zawsze ta sama odpowiedź.
      To nie alkohol. To piwo.
      Podobnie było z wódką z pepsi czy sokiem. "To drink, nie alkohol".
      Ale tak to już jest z ludźmi uzależnionymi.

      Usuń
  2. A ja z takim kierowcą miałem "przyjemność". Wyobraź sobie-lokalna odmiana Kubicy w ciężarówce 3 promile, jedzie spokojnie, jak co dzień po flaszce, znaną mu dobrze z praktyki trasą. A tam jak drzewo nie wyskoczy na ulicę, nawet chłopak hamulca nie zdążył nacisnąć. Swoją drogą jak na 10 letnią wprawę ( Tak twierdził brat tego osła) całkiem długo udawało mu się nie spowodować żadnych obrażeń.
    A tu historia o tym, że chciwość zabija jako bonus niestety tylko z opowiadań ale z wiarygodnych źródeł, jechał sobie pan z mojej okolicy samochodem. Właściwie to wracał z imprezy. Drogi fatalne więc na trzeźwo nie da się jeździć No chłopaczyna miał ze 3,5 promila. a Że droga do domu długa, bo całe 20 kilka km, a pić by się chciało dalej. To wlał sobie wódkę w słoik. I powiem Ci ta bestia jechała prosto. Do czasu. Nadszedł czas na łyka napoju bogów. I wtem jak nie zjechał, i nie rąbnął w drzewo (które oczywiście próbowało przebiec przez drogę). Ironią losu jest to, że z wypadku kierowca wyszedł bez najmniejszego szwanku oprócz (i tu uwaga hit) poderżniętego gardła od słoika!
    Kończąc w wypadkach tych nie zginął żaden człowiek, a dwa bezmózgie zwierzęta zostały ciężko ranne. Oba żyją (chyba) do dziś. Eksperyment ten kosztował podatnika pracującego jakieś kilkanaście tys zł. Pointy brak. Ta dam

    OdpowiedzUsuń