Nie pamiętam już wakacji w moim życiu bez śmierci i nowotworów. Martwię się. Cholernie się martwię do mdłości, bólu brzucha i bezsenności. I zaczynam się już bać kolejnych wakacji. Nie mam już kogo tracić. I już wiem dlaczego bez przerwy słucham muzyki - ona tak doskonale zagłusza we mnie wszystko czego nie chcę już czuć. Do tego znowu będę szukać ukojenia nie tam, gdzie powinnam.
W drogę.
Do tej pory nikt nie skomentował, bo takiego postu pewnie nie ma jak skomentować. Nie ma słów, które byłby wystarczająco dobre, odpowiednie, które wyrażałaby dokładnie tyle zrozumienia, ile powinny. A mimo to o tym trzeba mówić, pisać, wyrażać ten ból i tęsknotę, nawet jeśli innym pozostaje na to tylko pokiwać głową ze zrozumieniem albo zwyczajnie wzruszyć ramionami i pójść dalej. Po prostu trzeba.
OdpowiedzUsuńPonoć w którymś momencie los musi się odwrócić więc tym razem dla odmiany kolejne wakacje może będą dobre?
OdpowiedzUsuń"Serce choć popękane chce bić"